Przypominamy, jak wyglądała Sadyba w czasie Powstania Warszawskiego 1944. Patrzymy jednak nie przez pryzmat powstańczych walk, lecz życia codziennego. Opowiadają o nim młodzi ludzie, którzy mieszkali wtedy na Sadybie. Mieli po 15-17 lat. Opowiadają bez martyrologii i patosu, prosto. O tym, jak się dowiedzieli o wybuchu Powstania, jakie mieli marzenia i przygody, co jedli i czy w kranach była woda. Przytaczają anegdoty, niektóre śmieszne, inne mrożące krew w żyłach. Wszystkie wypowiedzi pochodzą z wywiadów, których udzielili niedawno dla portalu www.1944.pl, poświęconego Powstaniu Warszawskiemu.
2-15 sierpnia
Dziś drugi dzień Powstania – 2 sierpnia 1944. Od tego dnia przez dwa tygodnie Sadyba była wolna! Zapanowała euforia. Oto jak pamiętają ten moment ówcześni 15-17-latkowie:
Wolność trwała dwa tygodnie. Kilka polskich flag. (Tadeusz Rolke, 15 lat)
U nas nie było dużych walk. U nas właściwie od razu wybuchła wolność. Nasze wojska, które były skupione na Sadybie, miały za zadanie tylko zabezpieczyć Sadybę przed przyjściem Niemców i to uczyniły na ulicy Idzikowskiego. Właściwie to zagrodziły wejście Niemcom na Sadybę. Później dostały rozkaz schowania się w lasach kabackich, tak że całe wojsko przemaszerowało do lasów kabackich.
Przez jakieś dwa tygodnie u nas była całkowita wolność na Sadybie. Działał tylko szpital polowy, który miał bohaterów, którzy zostali ranni w pierwszych dniach Powstania. A tak, to dwa tygodnie było całkowitej wolności i całkowitej euforii. Nam się wydawało, że Powstanie się uda, że tak jak u nas, jest wszędzie. (Marta Czosnowska-Brosowska, 15 lat, sanitariuszka, Morszyńska 33)
W czasie Powstania Warszawskiego przeżywaliśmy euforię wolności. Ja wyciągnąłem arkusz, na którym był matejkowski poczet królów polskich i każdego króla osobno oprawiłem pod szybką. Szybki miałem z archaicznych klisz fotograficznych mojej babci, które musiałem najpierw umyć w gorącej wodzie z czerni kliszowej. Potem klejem z mąki dawałem oprawkę i pętelkę ze sznurka by całość powiesić sobie nad łóżkiem. (Maciej Giertych, 7 lat, Okrężna 14)
15 [sierpnia]. Tam (na Sadybie – red.) było wspaniale. Nie widziałyśmy Niemców. (…) Był piękny dzień. Nie było szpitala. Sadyba to było osiedle elitarne, willowe przeważnie, większe domy. Śliczne! Ukwiecone! Więc naprawdę byłyśmy jak w oazie i właśnie zameldowałyśmy się do Batalionu „Oaza”. (Leokadia Pauzewicz, 19 lat, sanitariuszka, łączniczka)