Ogródki działkowe przy Jeziorku Czerniakowskim są dla obecnych mieszkańców starej Sadyby równie stare jak większość okolicznych domów. Spytani o rok ich powstania, Sadybianie wskazują na lata 50., czasem 60. Tymczasem jak wynika ze wspomnień Kazimierza Wijaty (zm. 2019), spisanych przez prezesa klubu Delta Warszawa, Andrzeja Trzeciakowskiego, ogródki powstały stosunkowo niedawno. I to w tajemniczych okolicznościach.
Dziś jeśli przejdziemy się po obiekcie Delty przy Jeziorku Czerniakowskim, to ujrzymy dwa boiska do piłki nożnej. Niewiele osób wie, że na przełomie lat 70. i 80., klub dysponował też trzecim boiskiem, którego losy w drastyczny sposób zakończył stan wojenny. W końcu lat 70. zarząd klubu zagospodarował teren zielony znajdujący się naprzeciw bocznego boiska, po południowej stronie ulicy Goczałkowickiej. Wyznaczony został plac gry, wyrysowane linie i postawione bramki. Boisko to służyło głównie do treningów oraz gier kontrolnych. Niestety, piłkarze z Sadyby nie mogli się nim długo cieszyć.
Nadeszła jesień 1981 roku. Sezon występów na boiskach zewnętrznych został przerwany srogimi mrozami i opadami śniegu, a w kraju nastał dramatyczny okres stanu wojennego. Mimo że na obiekcie nic się nie działo, gdyż zawodnicy trenowali w wynajętych halach, działacze Delty systematycznie odwiedzali bazę klubu i kontrolowali jej stan. Pewnego dnia, a było to kilkanaście dni po 13 grudnia panowie Kazimierz Wijata i Tadeusz Wendlak podczas spaceru doznali szoku. W miejscu trzeciego boiska ich oczom ukazał się wysoki płot. Nie było jakiegokolwiek śladu po bramkach czy boisku, a prace nad ogrodzeniem kończyli żołnierze jednostek należących do MSW (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych), zwanych Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW). Na pytanie pana Kazimierza co się dzieje, żołnierze odpowiedzieli, że dostali rozkaz i nie wiedzą, co tu ma być. Tak to w ciągu jednego dnia przestało istnieć trzecie boisko Delty.
Władze klubu starały się interweniować, napisały setki listów, w Trybunie Mazowieckiej ukazał się duży artykuł na temat zawłaszczenia terenu. Niestety, nic nie dało się zrobić, nikt nie chciał z klubem rozmawiać. Dlaczego do tego doszło, zobaczyli wszyscy na wiosnę 1982 roku. Okazało się, że na terenie trzeciego boiska powstały ogródki działkowe. Ogródki te za zasługi otrzymali pracownicy resortów bezpieczeństwa i obronności. Obecnie idąc Goczałkowicką od placu Rembowskiego mijamy je po prawej stronie, jak widać są cały czas gospodarowane. Piłkarze zaś z Sadyby mogą z żalem patrzeć i wspominać, nie przybędzie im jednak dzięki temu kolejnego boiska, które zostało stracone bezpowrotnie.