Jest Pan byłym harcerzem, albo informatykiem?
Ani jednym, ani drugim. Z zawodu jestem bibliotekarzem.
To dziwne, bo w wolnych chwilach zajmuje się Pan czymś z pogranicza podchodów dla młodzieży i nowoczesnych technologii. Skąd zatem zainteresowanie geocachingiem?
Bakcylem zarazili mnie znajomi. Swego czasu dużo chodziłem po Warszawie z aparatem fotograficznym w ręku, poznając różne ciekawe i mało znane zakątki miasta. Stąd już tylko o krok od geocachingu.
Co to w ogóle jest ten geocaching? Brzmi dość nieprzystępnie, trochę jak nowomowa informatyków.
Nazwa faktycznie nie jest najszczęśliwsza. Geocaching to rodzaj alternatywnego przewodnika, który pozwala odkryć miejsca często pomijane w standardowych przewodnikach. Albo prościej - to zabawa w poszukiwanie skarbów z użyciem nowoczesnych technologii satelitarnych.
Dzięki geocachingowi można odkryć na nowo swoje miasto lub dzielnicę, poznać fantastyczne lokalne historie. Możemy na przykład dowiedzieć się, co kryje w sobie lub czym był stojący na uboczu dom, który zwykle mijamy w drodze do pracy czy do domu. Albo wręcz przeciwnie - dotrzeć do miejsc, do których nie mieliśmy wcześniej okazji dotrzeć. Bo nigdy nie było nam po drodze, nie było powodu do odwiedzin.
Prosty przykład z Sadyby. Mieszkańcy zachodniej strony starej Sadyby nie mają zwykle powodu, by chodzić po wschodniej stronie osiedla. Przelotowa ulica Powsińska, dzieląca osiedle na pół, skutecznie ich od tego odwodzi. Tymczasem dzięki tej zabawie mogą sami albo najlepiej z rodziną trafić na wschodnie rubieże, by poznać tu starą drewnianą chałupę na Jodłowej – jedyny w okolicy dom o statusie zabytku.
Czy bardziej jest to zabawa w znajdywanie ukrytego skarbu czy poznawanie nietypowych miejsc? Gdzie leży punkt ciężkości?
Nie ma reguły. Mi frajdę sprawia głównie poznawanie nowych miejsc związanych z lokalną historią. Na przykład, ten skwer, obok którego siedzimy. Bardzo go lubię. Pomyślałem, że ciekawe jest to, jak powstał i skąd wziął swoją nazwę – Skwer Starszych Panów. Informacje te opisałem w Internecie i założyłem w tym miejscu specjalną skrytkę. I tak, informacja o tym miejscu weszła na stałe do mapy Sadyby, a nawet szerzej - Warszawy.
Mówi Pan o Internecie i o skrytce. Czy cała ta zabawa, w tym skrytka, dzieje się w Internecie?
Nie, dzieje się to częściowo w Internecie, a częściowo w rzeczywistości. W Internecie czyta się opis schowanych skrytek i sprawdza, gdzie one się znajdują w terenie. Internetowy opis zawiera wręcz dokładne namiary skrytek – ich długość i szerokość geograficzną. Na tym rola Internetu się kończy. Po przeczytaniu informacji zwiadowczych w Internecie, musimy bowiem wyjść z domu i dotrzeć do opisanych miejsc. Innymi słowy, musimy znaleźć skrytki istniejące w realu. Robimy to, patrząc albo na wydruk mapy, albo na komórkę z systemem Android i GPS-em.
Najpierw Internet, teraz komórka z Androidem i GPS-em. Czy ktoś, kto nie jest specjalnie obyty z technologią, poradzi sobie?
Myślę, że poradzi sobie każdy, kto na co dzień korzysta ze smartfona i aplikacji na komórce. Aby pokazać, że nie jest to specjalnie trudne, proponuję prześledzić teraz kolejne kroki w tej zabawie.
Na początek powinniśmy wybrać okolicę, w której chcemy pospacerować. Wybrać w niej przybliżony punkt startowy i punkt końcowy.
Potem wchodzimy do Internetu, a konkretnie na stronę geocaching.com, która ma również wersję polskojęzyczną. Tam zakładamy swoje konto. Przyda nam się, by mieć dostęp do bazy danych z wszystkimi skrytkami – gdy ruszymy na spacer w upatrzoną wcześniej okolicę będziemy mogli zobaczyć na mapie, gdzie w tej okolicy znajdują się wszystkie ukryte skrytki.
W następnym kroku mamy wybór między dwoma opcjami. Chodzi o to, z jakiej mapy chcemy korzystać przy szukaniu skrytek w terenie. Czy z mapy papierowej, którą wcześniej musimy wydrukować, czy z mapy internetowej, która jest dostępna w każdym momencie spaceru na komórce.
Kiedy powinniśmy wybrać jedną a kiedy drugą mapę?
Proponuję mapę papierową, jeśli nie mamy smartfona, albo nie wiemy dokładnie, jak obsługiwać aplikacje na komórce. Wówczas będąc wciąż na stronie geocaching.com wyszukujemy okolice naszego spaceru na Google Maps. Na mapie powinny się wyświetlić lokalizacje skrytek. I taką mapę okolicy z zaznaczonymi skrytkami musimy wydrukować.
Druga opcja będzie zapewne ciekawsza dla młodzieży - ta lubi bowiem wszelkie nowości techniczne i jest z nimi za pan brat. Młodzież będzie więc zapewne bardziej zainteresowana posiadaniem internetowej mapy skrytek, dostępnej w każdym momencie na komórce. Aby zdobyć taką mapę, trzeba ściągnąć odpowiednią aplikację ze sklepu Google Play na swoim smartfonie.
Tyle przygotowania. Zaopatrzeni w mapę papierową lub komórkową idziemy w okolice punktu startowego. Szukamy najbliższej mu skrytki. Gdy ją odnajdziemy, otwieramy pojemnik skrytki i wpisujemy się na papierowej liście odkrywców w celu potwierdzenia, że znaleźliśmy to miejsce. Potem szukamy na mapie kolejnej skrytki i historia się powtarza aż dojdziemy w okolice naszego punktu końcowego.
I to już koniec zabawy?
Prawdopodobnie tak, jeśli ta zabawa specjalnie nas nie wciągnęła i nie planujemy ciągu dalszego. Ale jeśli złapaliśmy bakcyla i chcemy odnajdywać kolejne skrytki, zabawa dopiero się zaczyna. W tym drugim przypadku, po powrocie do domu, powinniśmy wejść znów na stronę geocaching.com, zalogować się i zaznaczyć na niej znalezione przez siebie lokalizacje. A przy okazji, napisać kilka słów komentarza przy każdej z nich, aby zmotywować innych do szukania i dorzucić się do budowania mikro-społeczności.
A jak do tego się ma zdobywanie odznak PTTK? Ta zasłużona organizacja krajoznawcza podobno przyznaje odznaki za odkrycie określonej liczby skrytek?
Tak, to typowo polski wynalazek. Za granicą odznaki są czysto wirtualne, u nas również materialne, zdobywane właśnie za pośrednictwem PTTK. Aby zdobyć podstawową odznakę trzeba odkryć minimum 100 skrytek, złożyć wniosek o odznakę na stronie geocaching.pl (nie: com!) i poczekać na jej przesłanie pocztą. Oczywiście, wcześniej trzeba sukcesywnie rejestrować zdobyte lokalizacje w serwisie geocaching.com.
A Pan ile ma zaliczonych skrytek?
Mam odznakę w kolorze złotym. Oznacza to co najmniej 1000 potwierdzonych znalezień w całej Polsce. Dodatkowo, aby zdobyć tę odznakę, musiałem znajdywać skrzynki we wszystkich województwach, oraz zorganizować odpowiednią liczbę spotkań zwykłych tzw. CITO (od trash-in, trash-out), czyli grupowych akcji ochrony środowiska, polegających np. na zbieraniu śmieci, usuwaniu graffiti, sadzeniu drzew, usuwaniu roślin z gatunków obcych danemu parkowi narodowemu.
Ile czasu zabrało Panu zdobycie tej odznaki?
2 lata, choć zdobywaniem odznak bawię się trochę dłużej, bo od 2011. W sumie bawię się w geocaching od 6-7 lat.
Wspomniał Pan, że aby dostać złotą odznakę musiał Pan szukać skrytek we wszystkich województwach. Gdzie ta zabawa jest najbardziej rozwinięta? Gdzie jest najwięcej skrytek?
Prym wiodą dwa duże miasta – Warszawa i Kraków. Bardzo dużo skrytek można znaleźć w okolicach Iławy, Górzna koło Brodnicy (zwanego stolicą polskiego geocachingu), czy też na linii między Zalesiem i Górą Kalwarią. W sumie w całej Polsce jest około 20 tysięcy aktywnych skrytek.
A jak na tym tle wypada stara Sadyba?
Nie jest źle. Istnieje tu już seria zagadkowych skrytek pt. „Znani-nieznani Sadybianie”, poświęcona ludziom mieszkającym na tym osiedlu: malarzom, aktorom, itd. Są też skrytki dotyczące ciekawych obiektów, zlokalizowane na przykład przy muzeum na Forcie, czy przy latarniach gazowych.
W sumie jest kilkanaście skrytek, założonych przez dwie osoby – kolegę i mnie. Projekt geocachingowy, który szykujemy na Sadybie z okazji festiwalu Otwarte Ogrody w czerwcu 2015, zapewne dodatkowo zagęści tę siatkę skrytek. Potencjał na kolejne kryjówki jest ogromny, choć trzeba pamiętać, że istnieje też pewna naturalna bariera w lokalizacji skrytek. Zgodnie z zasadami, muszą się one znajdować w odległości co najmniej 161 metrów od siebie (co odpowiada 0,1 mili).
Jak będzie można wziąć udział w tym nowym projekcie na Sadybie?
Trzeba przyjść na Skwer Starszych Panów w sobotę, 13 czerwca 2015. Tam o godzinie 10.30 wprowadzenie do projektu zrobi mój dobry znajomy, entuzjasta geocachingu, dziennikarz Olaf Wojak. Później pomoże wszystkim chętnym przygotować się do wyzwania i ruszy z nimi na poszukiwanie kilku ukrytych stacji. Ci z uczestników, którzy będą chcieli bawić się dalej i będą szukali kolejnych skrytek na Sadybie, następnego dnia otrzymają nagrody za największą liczbę znalezionych kryjówek.
Zabawa nie będzie jednak trwała tylko dwa dni. Wszystkie ukryte skrytki pozostaną bowiem w terenie i będą czekały na następnych śmiałków już na stałe. Będzie można je odkrywać w dowolnym czasie, ale już niestety bez tych nagród, które rozdamy podczas festiwalu.