Sadyba24.pl: Od lat – jako szef fundacji Ja Wisła - jesteś powszechnie znany w mediach z zainteresowania Wisłą i dążenia do jej powiązania z Warszawą. Tymczasem w lutym tego roku zgłosiłeś do budżetu partycypacyjnego projekt poświęcony Jeziorku Czerniakowskiemu. Skąd ta zmiana?
Przemek Pasek: Pomysł narodził się w grudniu 2013 roku przy okazji cyklu zimowych spacerów wzdłuż Wisły. Cykl ten prowadzę od 7-8 lat. Dla urozmaicenia w tym roku postanowiłem rozszerzyć trasę spacerów o dawne starorzecze Wisły. Chodziło o to, by zobaczyć Wisłę sprzed lat. I tak powstała trasa przez Jeziorko Czerniakowskie, Jeziorko Sielanka do Jeziora Wilanowskiego. Nie jest to zatem zmiana, lecz rozszerzenie moich dotychczasowych zainteresowań.
I to, co zobaczyłeś, tak cię zachwyciło, że postanowiłeś działać?
Jeziorko mnie zachwyca od lat, ale jego okolica bardziej odrzuca niż przyciąga. Kiedy przybyłem tam w grudniu, okazało się, że miejsce to jest kompletnie zaniedbane, tonie w śmieciach, nie da się wokół brzegów swobodnie przejść. Wiedziałem, że coś z tym trzeba zrobić. Równolegle zgłosił się do mojej fundacji Ja Wisła nasz partner instytucjonalny, RWE Polska, z pytaniem, czy moglibyśmy zorganizować działanie wolontariackie na rzecz ochrony środowiska gdzieś niedaleko Warszawy, a najlepiej w samym mieście. Jeziorko, znajdujące się w centrum miasta, nadawało się do tego zadania idealnie. W efekcie posprzątaliśmy śmieci z brzegów Jeziorka i posadziliśmy tam wierzby.
Jak sam zauważyłeś przy okazji grudniowego spaceru i zbierania śmieci z pracownikami RWE, Jeziorko Czerniakowskie jest od lat zaniedbane. Czy jest tu jeszcze, co ratować?
Główny problem tego rezerwatu nie polega na tym, że tonie ono w śmieciach. Problem leży w zbyt małej ilości wody, co wynika z pogłębiającej się urbanizacji terenów wokół Jeziorka. Niestety, uważam, że w ciągu 20 lat Jeziorko zostanie zabudowane. Ale jest szansa, by sam akwen uratować. W tym celu trzeba odtworzyć dawny ciąg wodny do Jeziorka Wilanowskiego przez Jeziorko Sielanka. Znajduje się to absolutnie w zasięgu naszych możliwości. Warszawę na to stać. To, że dotąd tego nie zrobiono, uważam za skandal.
W ramach budżetu partycypacyjnego, proponujesz jednak nie stworzenie przepływu, ale przygotowanie ścieżki edukacyjnej dla Jeziorka Czerniakowskiego. Czy warto edukować o atutach rezerwatu, kiedy sam rezerwat znika na naszych oczach – jak wynika z badań SGGW, w ostatnich 3 latach ubyło stąd 25 centymetrów wody?
Po pierwsze, jestem przekonany, że poziom wody da się przywrócić. A edukować trzeba, bo jest to klucz do tego, by ludzie faktycznie o to miejsce dbali. Niewielu zdaje sobie sprawę, że Jeziorko jest ewenementem na skalę województwa. Na Mazowszu jest bardzo wiele starorzeczy, ale nie znam akwenu, który znajdowałby się w samym środku miasta, do którego można dojechać miejskim autobusem i w którym już po chwili można obserwować ptaki wodne, siedząc na wypożyczonej od koła wędkarskiego łódce.
Warszawiacy zaczynają doceniać to, dopiero jak tu przyjadą, wejdą w ten klimat i dowiedzą się kilku faktów. Tak było ostatnio z wolontariuszami z kilku znanych firm, które zaprosiłem nad Jeziorko. Zbierali śmieci i sadzili wierzby. Byli tu pracownicy firm: RWE, booking.com i Lafarge Cement. Była też drużyna instruktorów Związku Harcerstwa Polskiego oraz uczniowie ze szkoły polsko-amerykańskiej w Konstancinie-Jeziornej. Szczególnie pozytywnie nastrajają mnie doświadczenia ze wspólnej pracy z tymi ostatnimi – widać było ewidentnie, że brakuje im oferty na ciekawe spędzanie wolnego czasu, kiedy mogą uczyć się, bawiąc.
Dla kogo jest twój projekt i na czym ma polegać?
Projekt został stworzony przede wszystkim z myślą o mieszkańcach Mokotowa, bo to oni głównie korzystają z Jeziorka. W godzinach nauki, czyli 9-14, korzystać mają uczniowie szkół podstawowych, a po 14.00 z tych samych atrakcji mają korzystać zwykli mieszkańcy. A jakie to atrakcje? Pierwsza to ścieżka edukacyjna wokół Jeziorka. Nie będzie wyasfaltowana, tylko gruntowa, ale to w zupełności wystarczy, by umożliwić ludziom dostęp do uroków rezerwatu. Wzdłuż ścieżki ustawiona będzie mała infrastruktura – tablice edukacyjne, kosze na śmieci, ławeczki, toi-toje. W projekt wpisana jest też działalność edukacyjna dla uczniów szkół warszawskich, a szczególnie mokotowskich. Z jednej strony będą to tradycyjne spacery z przewodnikiem brzegami Jeziorka, a z drugiej – spływy kajakami.
Czym ta ścieżka będzie się różnić od podobnych projektów edukacyjnych, realizowanych na przykład w parkach narodowych?
Podobne będą formy. Tu też planujemy stworzenie tablic i plansz edukacyjnych, ustawionych na drewnianych ramach w terenie. Trochę inna będzie jednak treść. Na tablicach chcemy bowiem opowiedzieć nie tylko o wartościach przyrodniczych tego miejsca, ale także o wartościach uniwersalnych – o bogatym lokalnym dziedzictwie kulturowym. Na tablicach znalazłyby się na przykład informacje o księciu-marszałku Stanisławie Herakliuszu Lubomirskim, który mieszkał tu w XVII wieku w swoim dworze nad Jeziorkiem, oraz o kibucu, który działał nad Jeziorkiem w latach II wojny św. Podobną formą edukacji jak w parkach narodowych byłaby strona internetowa, a właściwie blog, prowadzony codziennie przez strażnika Jeziorka. Pewnym nowum byłyby z pewnością wspomniane spływy kajakowe z przewodnikiem.
Właśnie ten ostatni element podoba się nam w tym projekcie najbardziej. Możliwość poznania rezerwatu niejako od środka, właśnie z pokładu kajaka, i odbycia ciekawej lekcji przyrody w środku dużego miasta zapewne zostałaby dzieciom na długo w pamięci. Skąd wziął się ten pomysł?
Jestem wodniakiem od najmłodszych lat. Najpierw mama zabierała mnie na różnego rodzaju pontony, rowery wodne, kajaki. Potem gdy dorosłem sam dużo pływałem i organizowałem spływy m.in. po małych rzeczkach na Mazowszu. Edukację przez zabawę na wodzie testowałem również w wielu projektach Fundacji Ja Wisła. Ostatnio w tym samym charakterze wykorzystywałem kajaki w projekcie Wydra, realizowanym z Muzeum w Wilanowie. Jako przewodnik pływałem z dziećmi po Jeziorku Wilanowskim, Morysinie, Sielance – docieraliśmy kajakami do miejsc, do których nie sposób dotrzeć z lądu. Takie spotkanie z przyrodą przez pryzmat przygody. Widziałem, że dzieciaki miały z tego ogromną frajdę.
W przypadku projektu dla Jeziorka Czerniakowskiego, kajaki wykorzystywane byłyby przez szkoły w godzinach lekcji, czyli między 9.00 a 14.00. Potem – już niestety za opłatą - mogliby z nich korzystać do celów rekreacyjnych również okoliczni mieszkańcy, a praktycznie każdy, kto przyjdzie nad Jeziorko.
Poza kajakami, w opisie projektu wspominasz o powołaniu straży Jeziorka. Czy chodzi tu o kierowanie nad brzegi okresowych patroli straży miejskiej?
Każdy park w mieście powinien mieć swojego gospodarza. Moja mama opowiadała mi, jak w latach 50. chodziła przez Park Żeromskiego na Żoliborzu i zawsze spotykała tam tego samego dozorcę, który dbał o to miejsce, znał wszystkie rośliny. Dziś parkami zajmuje się co roku inna ekipa, która akurat wygrała przetarg najniższą ceną. Firmy ogrodnicze nie znają zwykle powierzonych im miejsc, więc podchodzą do zadań technicznie i często bezmyślnie. Zdarza się, że wycinają zdrowe konary pod szczytnym hasłem pielęgnacji drzewostanu.
O tym jak bardzo przydaje się jeden gospodarz, który zna swój teren i stale jest na miejscu, przekonałem się w ubiegłym roku w Szwajcarii. Tam przed laty uregulowano dopływy Renu, a teraz się z tego wycofują, zakładając parki krajobrazowe nadrzeczne, wprowadzając infrastrukturę edukacyjną i wypoczynkową. I tam właśnie spotkałem strażników, którzy wyglądają jak połączenie amerykańskiego rangersa z szeryfem, tyle że pozbawionym strzelby. Co ważne, ci strażnicy nie siedzieli w biurze oddalonym o 10 kilometrów, lecz cały czas byli na miejscu. Gwarantowali bezpieczeństwo, dbali o teren, zapewniali porządek, wyjaśniali gościom, jakie są atuty parku, co tu można zobaczyć i jaka jest historia rewitalizacji. Widać było, że oni znali się na rzeczy i lubili to, co robią. Lubili też kontakt z ludźmi. Myślę, że tacy strażnicy też bardzo przydaliby się nad Jeziorkiem Czerniakowskim. Nie byliby strażnikami miejskimi od wypisywania mandatów, ale prawdziwymi gospodarzami, dobrymi duchami tego miejsca na co dzień.
Projekt „Ścieżka dla Jeziorka Czerniakowskiego” jest przewidziany na rok. Taki jest horyzont finansowania, przewidywany przez stołeczny budżet partycypacyjny. Co potem?
Traktuję ten projekt tylko jako jeden z etapów rewitalizacji Jeziorka i przybliżania jego do ludzi. Najpierw było oddolne sprzątanie i sadzenie drzew, potem ścieżka z programem edukacyjnym, a docelowo stworzenie szerszej koalicji mieszkańców, firm i urzędników, która w ciągu 3 lat ocaliłaby Jeziorko od degradacji związanej z ubywaniem wody, zrewitalizowałaby teren wokół akwenu i przywróciłaby go przyrodzie i ludziom. Projekt ścieżki nad Jeziorkiem stanowiłby zachętę dla podmiotów tej koalicji, aby uwierzyli, że potencjał tego największego w stolicy naturalnego zbiornika a przy tym rezerwatu przyrody jest atutem, o który warto aktywnie dbać.
Jak głosować
Aby zagłosować na projekt „Ścieżki dla Jeziorka Czerniakowskiego” trzeba zrobić cztery kroki, które razem nie powinny zająć więcej niż 3 minuty:
1. Wejdź na stronę internetową: http://twojbudzet.um.warszawa.pl/glosowanie/
2. Przeczytaj wprowadzenie i wybierz: Mokotów, Rejon 8, projekt nr 19 (+ maks. 4 inne projekty z tego samego Rejonu 8).
3. Wpisz swoje podstawowe dane i adres e-mail, na który przyjdzie potwierdzenie
4. Kliknij na link, który przyjdzie do ciebie e-mailem
Uwaga: termin głosowania mija w poniedziałek, 30 czerwca. Czasu jest więc bardzo mało!