Pomysł na zagospodarowanie niesprzedanych ale pełnowartościowych dań z restauracji i kawiarni przyszedł z zagranicy. Duńska aplikacja na komórki, Too good to go, po zawojowaniu zagranicznych rynków właśnie ruszyła w Warszawie. Aplikacja odpowiada na problem związany z masowym wyrzucaniem niesprzedanego jedzenia przez restauracje. W Wielkiej Brytanii do kosza trafia aż jedna trzecia restauracyjnej żywności, a w USA – jedna piąta.
- Problem marnowania jedzenia jest tak ogromny, że wydaje mi się to oczywiste, że restauracje powinny się do takiego programu dołączyć. To kwestia odpowiedzialności i etyki – mówi Urszula Eriksen z restauracji Nabo, która jako jedyna z Sadyby przyłączyła się do aplikacji. Przyłączenie do programu nie oznacza, że posiłki nie schodzą. - U nas bardzo rzadko coś zostaje, bo mamy duży ruch i robi się wszystko na świeżo. Jak dotąd wydaliśmy jeden posiłek i wygląda na to, że codziennie będą schodzić jakieś 2-3 posiłki – przewiduje właścicielka sadybiańskiego lokalu przy ulicy Zakręt.
O tym, czy do kupienia są jakieś zrabatowane posiłki dowiedzieć się mogą tylko osoby, które zarejestrowały się w aplikacji. Restauracje ogłaszają tam liczbę niesprzedanych posiłków zwykle na godzinę przed zamknięciem lokalu. Kto pierwszy kupi w aplikacji, tym lepszy. A jest o co grać - posiłki oferowane w programie są zwykle tańsze o połowę lub dwie trzecie.
Amatorzy tańszego jedzenia nie mogą jednak liczyć na upolowanie konkretnych dań z menu. Do kupienia w tańszej cenie jest bowiem nieokreślony pełnowartościowy posiłek, zapakowany w tekturową torbę. Zawartość torby stanowi niespodziankę.
Na co można liczyć w paczce-niespodziance z Nabo? - Najczęściej nie będą to typowe dania z karty, a raczej szybka kombinacja z tego, co zostało. Ważne, że wszystko nadal będzie wartościowym daniem do spożycia. Jak zostaną dwie porcje zupy, czy kilka klopsików rybnych i puree, to dorzucimy małą sałatkę i jest dla kogoś wartościowy obiad. Może też się zdarzyć sałatka ze śledziem na kromce ciemnego pieczywa, bo właśnie zostało kilka ziemniaków i filet śledziowy, albo makaron z kurczakiem i cukinią, bo jak się dziś nie zje, to jutro się wyrzuci.
Urszula Eriksen zwraca uwagę, że aplikacja to tylko nowa odsłona starego pomysłu. - Takie kreatywne gotowanie odbywa się u wielu babć w domu, które z zasady jedzenia nie wyrzucają. Zostanie ziemniak i jajko, to na talerzu lądują zasmażane ziemniaczki z jajkiem sadzonym. I czego trzeba więcej? – śmieje się restauratorka.
Polowanie na tańsze dania w Nabo zaczyna się codziennie o 20.00.